Thursday, October 29, 2020

Sami siebie



Bóg siedział i patrzył na ludzi z ukosa.
Śmierć przyszła, usiadła obok i aż wypadła jej kosa.

Siedzieli oboje patrząc na te stworzenia,
Oczom nie wierzyli, szczeki otwarli ze zdumienia.

Patrzyli, patrzyli, zdziwienia im brakło,
Bo bezmyślnie gnało gdzieś całe to stadko.

Waśnie i spory, to główne ich zajęcia,
Kłótnie i bójki, znów nowe napięcia.

Niedolę na siebie wciąż sprowadzają,
Mają już wszystko, lecz krzyczą - Mało!

Bóg ręce rozłożył, podrapał się w brodę,
Mruknął pod nosem - Ach.... co ja tam mogę?

Dałem im Ziemię piękną i czystą,
Cuda natury nad rzeką Wisłą.

Dałem im wolność i twórcze dusze,
A oni ciągle brną w te katusze...

Śmierć też już zwątpiła w swoje istnienie,
Ludzie zaczęli podkradać jej przeznaczenie.

I tak Bóg i Śmierć razem odeszli,
Ze świata gdzie ludzie, samych siebie przeszli...